Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 231024 |
Nadesłane przez: exarol 02-11-2016 17:54
Z powodu dolegliwości ciążowych trafiłam do szpitala. Miałam tego pecha, że wylądowałam tam na weekend. Ja naprawdę nie wiem jak to wygląda gdzie indziej, ale w „moim” szpitalu przez sobotę i niedzielę nie zaznaliśmy np. takich rarytasów jak obchód, bo po co? Jedyną osobą decyzyjną na oddziale jest Pani ordynator, która pracuje od poniedziałku do piątku i nikt, absolutnie nikt poza nią nie ma prawa zapisywać leki inne niż dufaston i luteina, nikt również nie ma prawa badać pacjentek. Pielęgniarki siedzą w swoim pokoju i oglądają TV ( na patologii ciąży, gdzie może się zdarzyć wszystko! ), a na oddziale nie ma lekarza. Dlatego wyszłam, wyszłam na własne żądanie…
Ale od początku.
Do szpitala pojechałam w piątek wieczorem z bólem brzucha, jako, że ta szyjka i rozwarcie zostały stwierdzone, uznałam, że nie ma co kozaczyć i teraz z każdą pierdołą będę nawiedzać izbę przyjęć i nie będę już niczego bagatelizowała. Pojechałam, młoda Pani doktor mnie zbadała i uznała, że ona zostawiłaby mnie na obserwacji w szpitalu. W takim razie zostałam. Zapisała mi dufaston, luteinę, magnez w kroplówce i wysłała na górę. Pielęgniarka na oddziale miała problem żeby założyć mi wenflon ( udało jej się za 3 razem) podpięła kroplówkę i zabroniła aby jeszcze tego dnia ktoś przywiózł mi moje własne ubrania, więc noc spędziłam w wykrochmalonym szpitalnym fartuchu … Zapomniałam jeszcze dodać, że pobrano mi krew na badania ( dość istotne dla sprawy)
W sobotę rano mąż przywiózł mi torbę, a że jak wiesz nie mamy tu nikogo do pomocy przyjechał z Manią, Mania zupełnie jak nie ona, wystraszyła się szpitala i siedziała grzeczniutko i cichutko i nikomu nie wadziła. Do czasu aż na salę wszedł lekarz ( ponoć na obchód), który na widok mojej córki, zaczał mnie wyzywać, mówić jakim niebezpieczeństwem jest dziecko na oddziale, nie spytał jak się czuję, nie zajrzał w kartę, nie miał jak tego zrobić bo po prostu jej ze sobą nie zabrał, oburzony z pianą na ustach wyszedł. Dodam tutaj, że w tym szpitalu, nie ma takiego kącika gdzie pacjenci mogą usiąść z bliskimi i porozmawiać, tak aby faktycznie nie przeszkadzać innym na sali, a dodatkowo mój mąż przyjechał naprawdę na chwilkę. Tak czy siak mi sę oberwało, Mania się wystraszyła i w ten sposób zakończył się poranny obchód.
O 15 zaczął mnie pobolewać brzuch, o 17 zgłosiłam to pielęgniarce, która uznała, że powiemy o tym lekarzowi na obchodzie. O godzinie 21:30 poszłyśmy spytać kiedy będzie obchód, na co pielęgniarka nam odpowiedziała, że już był. Pan doktor ( ten z rana), przyszedł na oddział, spytał położną czy ktoś coś zgłaszał, kiedy usłyszał, że nie, poszedł sobie. Heloł!!! Ja zgłaszałam! A więc zgłosiłam jeszcze raz, że ten brzuch od 15 boli bez przerwy, po zapewnieniu, że lekarz zostanie o tym poinformowany wróciłam do sali. Wpół do 12 w nocy przyszła do mnie poirytowana pielęgniarka z kroplówką i zaczęła się na mnie drzeć, że czemu nie zgłosiłam bólu wcześniej. Odpowiedziałam, że zgłosiłam o 17. Później wyrzuciła mi, że dlaczego nie wspomniałam o tym na obchodzie. – Bo nie było obchodu- odparłam. Coś tam jeszcze prychnęła, podpięła mi kroplówkę i sobie poszła. Ja mam strasznie wąskie żyły albo coś, bo pod tą kroplówką leżałam ponad dwie godziny i spłynęła mi ona gdzieś koło 2 w nocy, oczywiście to nie pielęgniarka miała sprawdzać jak z tą moją kroplówką jest tylko ja. A zatem z oczami na zapałkach przy zgaszonym świetle aby nie przeszkadzać innym siedziałam do 2 w nocy i pilnowałam kroplówki. O 2 zadzwoniłam na pielęgniarki, ale nikt nie przyszedł, a zatem, aby w końcu pójść spać, wzięłam kroplówkę w rękę i poszłam do pokoju pielęgniarek. Niestety je obudziłam, bidulki, ta która do mnie wyszła była tak zaspana, że po odpięciu kroplówki nie mogła trafić koreczkiem w wenflon aby go zamknąć. Tak zakończyła się sobota na oddziale.
O niedzieli nie będę pisała, bo nie wydarzyło się nic. Nawet pielęgniarki do nas nie zaglądały, dzień minął.
Poniedziałek zaczął się bardzo nerwowo. Pielęgniarki latały po oddziale, ścieliły nam łóżka, sprzątały szafki, poprawiały karty i ogólnie panował jeden wielki sajgon. Okazało się, że to dlatego, że wraz z poniedziałkiem na oddział zawitała Pani ordynator. Pani ordynator ma opinię bardzo dobrego lekarza, ale jako, że trzęsie połową szpitala nie ma czasu na pierdoły, leci po szpitalu jak petarda i w końcu zaczyna się coś dziać. Od rana wzięła się za wszystkie weekendowe pacjentki aby samodzielnie je przebadać i zalecić dalsze leczenie. Pierwszy szok, sposób badania Pani ordynator, nie używałą ona jednorazowych wzierników, nie używała metalowych, a upodobała sobie takie przedwojenne haki ginekologiczne, które wyglądały na narzędzia tortur. Trochę się przestraszyłam, ale wiesz halloween , więc w sumie ok Pani doktor po badaniu stwierdziła, że szyjka jest prawidłowa, nie mam rozwarcia, macica wygląda OK, łożysko jest w porządku, mała zdrowa, ale mam zostać do środy, spytałam, czy jest jakiś medyczny powód tego zostania, nie otrzymałam odpowiedzi. Dowiedziałam się również, że wyniki mam ogólnie bardzo dobre, ale mam bardzo niski poziom potasu i magnezu i stąd te skurcze i ból. I teraz tak, krew pobrano mi w piatek, na milion procent lekarz miał wyniki już w sobotę i co? nie zauważył, że mam dwa razy niższy poziom elektrolitów???!? Nie mógł wprowadzić mi leków? Widocznie sam nie mógł.
Po wyjściu od Pani doktor, przemyślałam kilka kwestii, pomyślałam, że we wtorek też nikt nas nie zaszczyci bo jest święto i uznałam, że skoro z małą i ze mną wszystko jest w porządku nie będę marnowała kolejnych dwóch dni w szpitalu i poszłam się wypisać na własne żądanie. Nie byłam jednyna, wraz ze mną wypisały się conajmniej 3 dziewczyny, gdy opuszczałyśmy oddział słuchałyśmy, że jesteśmy nieodpowiedzialne, że oszalałyśmy i że co z nas za matki. Matki, które mają w domu dzieci. Pani ordynator wyraźnie mi powiedziała, że moja mała nie jest zagrożona, szyjka mi wróciła do normy, nie mam rozwarcia, brzuch nie boli. Nie widziałam potrzeby aby dłużej męczyć się w szpitalu.
Tosia ma obecnie 19 tygodni, waży 273 gramy i mierzy 19 cm
A jaką decyzję podjęłabyś Ty? Podzielasz moją decyzję?
http://moje-macierzynstwo.blog.pl/2016/11/02/glupia-bezmyslna-nieodpowiedzialna-idiotka-ciezarna-matka-opuszcza-patologie-ciazy-na-wlasne-zadanie/