Dzieciństwo bez przemocyKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 9, liczba wizyt: 72830  | 
			
				    Nadesłane przez: ULA  12-10-2009 15:03					 
  	
		     
				
Zastanówmy się, jak często, zwracając się do dziecka, używamy zwrotów typu:  „ale z ciebie bałaganiarz”, „straszna z ciebie złośnica”, „zostaw, bo znowu  wylejesz”, „czy ty zawsze musisz myśleć tylko o sobie?”, „czy nigdy nie mogę na  ciebie liczyć?”. Prawdopodobnie cel, jaki nam wtedy przyświeca, to pokazanie  dziecku, że pewnych jego zachowań nie akceptujemy i zależy nam na tym, by się to  zachowanie zmieniło. Czy jednak ten cel udaje nam się zrealizować w taki sposób?  Czy sformułowanie „jesteś złośnicą” odnosi się do zachowania? Czy określenie „ty  bałaganiarzu” pokazuje rzeczywiście dziecku, czego od niego oczekujemy i odnosi  się jedynie do jego postępowania? Na pierwszy rzut oka widać, że określenia te w  znikomym stopniu odnoszą się do konkretnych zachowań, natomiast na pewno są  etykietkami, które odnoszą się do osoby dziecka. Są oceną dziecka, informacją o  nim samym, odzwierciedleniem obrazu dziecka, jaki mamy w sobie.
Rodzice  są dla dzieci najważniejszymi dorosłymi – to od nich maluchy uczą się, jakimi  prawami rządzi się świat, są dla dziecka nauczycielami, towarzyszami,  opiekunami. Na bazie tego, co rodzice myślą, mówią, przekazują dziecku w  bezpośrednim kontakcie z nim, maluch buduje obraz samego siebie i  poczucie  własnej wartości – zaczyna w określony sposób myśleć o sobie, wyobrażać sobie  siebie. Usłyszane etykietki na swój temat stają się podstawą do myślenia o sobie  samym. Jeśli do tego rodzaju określeń dochodzą sformułowania typu: „ty nigdy”,  „ty zawsze”, to dziecku bardzo trudno jest wyjść z roli, jaka została mu  przypisana, a co za tym idzie, zaczyna zachowywać się w sposób zgodny z  przypisaną mu etykietką. Jeśli powtarzamy dziecku „jesteś utrapieniem”, może ono  poczuć się odrzucone. By zapewnić sobie więcej uwagi i uczucia rodziców, może  zacząć zachowywać się w sposób, który będzie odbierany jako natarczywy,  dokuczliwy. Koło się zamyka, ponieważ prawdopodobnie ponownie usłyszy, że jest  postrzegany jako ktoś, kto przeszkadza i męczy swoim zachowaniem. Podobnie rzecz  się będzie miała z „niezdarą”. Dziecko, słysząc takie komunikaty na swój temat,  zaczyna  w taki właśnie sposób o sobie myśleć. Dodatkowo rodzic pewnie w dobrej  wierze kieruje do niego komunikaty typu: „uważaj, bo znowu wylejesz”,  „nie  rozsyp ciasteczek” lub znane wszystkim „nie przewróć się”. Dziecko, które  zaczyna myśleć o sobie „jestem niezdarą” całą swoją energię i koncentrację  będzie starało się wkładać w to, by „nie wylać”, „nie przewrócić się” itd.  Przewidywanie nieuchronnej porażki jest dodatkowym stresem dla niego - kreując w  swojej wyobraźni rozlane picie czy rozsypane ciastka, z dużym  prawdopodobieństwem doprowadzi właśnie do tego, że „znowu się nie uda”, a tym  samym potwierdzi swoje i otoczenia przekonanie o własnej niezdarności.
Dziecko zaczyna się zachowywać zgodnie z rolą, jaką się mu przypisuje  dlatego, że zaczyna wierzyć w to, co słyszy na swój temat. Jest jeszcze jeden  ważny powód, dla którego dziecko „wchodzi w przypisywaną mu rolę”. Jeśli  bałaganiarzowi będziemy wytykać tylko przejawy jego bałaganiarstwa, a pomijać  będziemy przejawy zachowania, które by mogły temu przeczyć, to utwierdzimy go w  przekonaniu, że nie warto podejmować wysiłków, bo są one niezauważane i  niedoceniane. Dlatego tak ważne jest, by skupiać się na tym, co pozytywne, a nie  wyłącznie na tym, co nam przeszkadza.
Czemu tak się dzieje, że trudniej  nam dostrzegać pozytywy? Przecież do pewnego momentu z łatwością przychodzi nam  wzmacnianie i docenianie nowych osiągnięć dziecka – pierwsze słowo, pierwszy  krok, pierwszy rysunek powodują w nas radość i wyzwalają falę zachwytów całej  rodziny. Dziecko z chęcią podejmuje nowe wyzwania i powtarza zachowania, które  wywołują taką reakcję. Im dziecko starsze, tym  - zdaje się - rzadziej doceniamy  jego codzienne, drobne przejawy dobrego zachowania. To już nie są tak  spektakularne osiągnięcia jak pierwszy raz powiedziane słowo mama lub tata.  Czasem jest to odłożony na półkę miś, czasem zgodna zabawa z dziećmi w  piaskownicy, a czasem spokojne czekanie, aż rodzic przygotuje posiłek. Czy  doceniamy takie osiągnięcia dziecka? Często traktujemy „te” zachowania jako  normę. Tak powinno być – dziecko powinno sprzątać po sobie, zgodnie bawić się z  innymi, nie przeszkadzać, gdy rodzic jest bardzo zajęty. Zdarza się, że  ignorujemy przejawy dobrego zachowania, traktując je jako coś, co powinno być  oczywiste dla dziecka. Na palcach przechodzimy, gdy grzecznie się bawi, żeby nie  zburzyć spokoju. Reagujemy, gdy zaczynają się kłopoty – dziecko zaczyna się  zachowywać w sposób, który jest dla nas nie do przyjęcia. Dziecko w ten sposób  uczy się, że dostaje czas i zainteresowanie wcale nie wtedy, gdy jest grzeczne,  ale wtedy, gdy robi coś nie tak. To, co warto robić, by nie wpisywać dziecka w  negatywne role to skupiać się na pozytywnych zachowaniach dziecka. Doceniać to, co w nim dobre i stwarzać mu  takie warunki by mogło rozwijać swoje pozytywy. 
Wychowanie to jakby  przesiewanie piasku by znaleźć grudkę złota. Na 99% piasku grudka trafia się w  1%. Trzeba pominąć te 99%, by zdobyć fortunę.
Temat wpisywania dziecka w rolę z nową siłą pojawiać się może również w  momencie pójścia dziecka do żłobka, przedszkola. Czasem jest to jeden z powodów  niechęci maluchów do chodzenia do miejsca, które do tej pory było przez nie  lubiane i do którego chodziło z ochotą. Jeśli słyszą o sobie „niezdara – nie  umie biegać”, „ty zawsze na końcu”, „nigdy nie zjesz obiadu, żeby się nie  wybrudzić”, to ich poczucie własnej wartości może się poważnie zachwiać. Warto  więc zastanowić się, co może pomóc w uwalnianiu dziecka od granych  ról.
Pomocne sposoby, aby pomóc dziecku budować pozytywny obraz siebie  samego i uwalniać je od grania ról:
    
Sposoby te mogą pomóc dziecku odkryć swój potencjał. Nie oczekujmy jednak, że raz zastosowane przyniosą spektakularne efekty. Na zmianę potrzeba czasu i naszej konsekwencji w postępowaniu. Na początek zmieńmy swoje nastawienie – spróbujmy pomyśleć, że nie ma samolubnego dziecka – jest takie, które jeszcze nie poznało radości z dzielenia się, że nie ma dziecka – niezdary, jest takie, któremu trzeba pokazać, jak może rozwijać swoją sprawność i ile może mieć z tego przyjemności, a leniuch, to dziecko, któremu po prostu brak motywacji, bardzo potrzebujące osoby, która uwierzy, że potrafi ono ciężko pracować, gdy mu na tym zależy. Zmiana naszego myślenia pomoże dziecku zmienić myślenie na swój temat. Ono potrzebuje czasu, by na nowo uwierzyć w swoje możliwości. Najbardziej pomoże mu w tym rodzic, który wierzy w niego, w jego dobroć i potencjał. Stwarzaj zatem okazje, aby Twoje dziecko rozwijało swój potencjał i budowało poczucie własnej wartości.
Autorka: Aneta Kwaśny
Źródło: www.dobryrodzic.pl