Etap Drugi życia dorosłegoKategorie: Rodzicielstwo, Ciąża Liczba wpisów: 139, liczba wizyt: 316767 |
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 29-03-2011 21:20
Bolą mnie piersi a mój laktator jest do dupy, albo ja takim ekspertem jestem, że sobie poradzić z nim nie mogę. Szymon dzisiaj bardzo dużo spał przez co zjadł mniej niż w ostatnich dniach, bo gdy był taki niespokojny, to tylko pierś była w stanie go uspokoić. A dzisiaj spał jak zaczarowany. Odstawienie mleka poczyniło cuda wielkie. Najbardziej boli lewa pierś, normalnie chce mi się płakać. Boję się bo mam prawie wszystkie objawy zapalenia piersi. Oprócz gorączki, chociaż nie mierzyłam temperatury, ale nie czuję, żebym miała podwyższoną. Jakbym miała za mało problemów. Do tego oparzona ręka boli okrutnie. Popękały pęcherze, a raczej niechcąco je starłam. Chce mi się od tego całego bólu piersi i ręki wyć do księżyca. Dobrze, ze Szymcio chociaż śpi jak aniołek, Jak do jutra nie przejdzie będę musiała iść do lekarza.
W środę idę z Szymkiem na badanie krwi na obecność toxoplazmozy. Już sie bałam, że nie znajde w Z. laboratorium, w którym pobiorą takiemu maleństwu krew... Jakże się myliłam :) Oby wynik był ujemny bo osiwieję chyba.
Dzwoniła do mnie Mama. Podobno cała Rodzinka sie zmobilizowała i Sąsiedzi i pomagają wszysyc jak mogą w usuwaniu skutków pożaru :( Zrywają spaloną boazerię, kują ściany do gołych murów, pomagają też finansowo i spożywczo. Koledzy Ojca zrobili Mamie zakupy... Każda pomoc się liczy i na pewno Mamie jest miło, że tak wszyscy o nich pamiętają. Też postanowiłyśmy z Siostrą Starszą pomóc. Tylko, że Mama od nas pieniędzy nie chce. Postanowiłyśmy, ze zrobimy składkę i kupimy jej coś... Płakać mi się chce jak o tym wszystkim myślę...
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 29-03-2011 19:08
A ja dzisiaj byłem na świezim powietsiu. Ale takim niezwykłym, bo tego powietsia było tyle, że jeszcze tyle nie widziałem. I była z nami ciocia Martynka i mała Lenka, która jest o 2 dni starsza ode mnie. Ale jakaś nieciekawa ta Lenka bo cały czas spała. I w końcu ja też zasnąłem.
A wczoraj byliśmy z Mamusią i Babcią Wiesią na wycieczce. Jakaś dziwna ta wycieczka była, pojechaliśmy do pani co mi wyglądała na jakąś czarodziejkę. I miała taki swój pokoik jakby i rozmawiała z Mamusią i potem troszkę mnie obejrzała. I zaczarowała Mamusię tak, że potem nie bolał mnie brzuszek. I spałem grzecznie całą noc, budziłem tylko Mamusię jak mi się chciało jeść i potem zaraz zasypiałem. I w dzień też spałem i bylem taki grzeczniutki, że aż Mama ciągle podchodziła do mnie i sprawdzała, czy oddycham, bo tak grzecznie i długo spałem sobie.
A pojutrzę mam iść też gdzieś, bo słyszałem jak się Mamusia umawiała gdzieś przez telefon. Mam iść na jakieś badanie krwi, ale co to jest to jeszcze nie wiem, bo pierwszy raz o czymś takim słyszę. Mam nadzieję, że to coś fajowego. Mają mi zbadać krew na obecność czegoś, czego nazwy nie pamietam bo jest bardzo trudna. Opowiem wszystko jak wrócę pojutrze z tego czegoś.
A za chwilkę się będę kąpał. Uwielbiam się kąpać. Bardzo lubię wodę cieplutką. A jeszcze bardziej lubię jak Mamusia mnie na końcu masuje czymś takim tłustym.
A jutro też mamy iść na świezie powietsie. Też z Lenką. Mam nadzieję, że jutro będzie bardziej rozmowna :)
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 28-03-2011 19:29
Kolejny dzień obfitujący w dość silne wrażenia. Robię trzecie podejście do zrobienia wpisu i za każdym razem brakuje mi sił. Zacznijmy od początku.
Wyrwałam się dzisiaj na "świezie powietsie" :) Na 11 byłyśmy umówione u notariusza: Ja, Siostra Starsza i Seniorka. Seniorka umową darowizny podzieliła między nas swoje włości. Z Szymusiem zostały obie Babcie. Spisały się na medal :) Ja po wizycie u notariusza postanowiłam dokonać zakupów w pobliskim Lidlu. Zrobiłam duuży zapas swoich ulubionych serków wiejskich z jabłkiem pieczonym i z ananasem. Szkoda, że kilka godzin później musiałam pozbyć się wszystkich.
Po zakupach miałam odebrać wyniki badań na obecność toxoplazmozy. Tak się ciągnie za mną ta niepewność, że już mi sił brakuje. Dopóki Szymkowi nie zbadam krwi nie odzyskam spokojności. We wrześniu oba indeksy były ujemne, pod koniec ciąży wynik był niskododatni, a teraz, po porodzie wysokododatni. Na szczęscie chodzi o Igg, ale tak czy inaczej wygląda na to, że zachowrowałam w czasie ciąży. Przynajmniej tak to dla mnie laika wygląda. Ubrałyśmy z Teściową Szymka i postanowiłyśmy pojechać do pani doktor w celu rozwiania wątpliwości wszelkich. Tylko, że Golf Mobilek odmówił posłuszeństwa i trzeba było wezwać taksówkę. Pani doktor co prawda troszkę nas uspokoiła, ale tylko troszkę. Jutro podzwnię po laboratoriach i w końcu znajdę takie, gdzie zbadają noworodkowi krew.A na kolki i gazy pani doktor zaleciła odstawić mleko i produkty mleczne. Nie ograniczyć ale odstawić jak to podkreśliła.
Korzystając z faktu obecności w Mieście Rodzinnym, postanowiłam zajrzeć do Rodziców. Niepotrzebie. To co ujrzałam, przeszło wszelkie moje oczekiwania. Hmm oczekiwania to chyba złe słowo. Nie wyobrażałam sobie tego wszystkiego aż w taki sposób. To co to się tam wydarzyło to prawdziwa tragedia! Tam się musiało palić z kilka godzin, że też nikt nie poczuł dymu wcześniej. Podobno moją Mamę obudził Tolek. Mój bohater. Pewnie gdyby nie chciał wyjść na podwórko to spali by dalej. I w życiu by się już nie obudzili. Szkoda słów. Nie mogę przestać o tym myślec. Cały dom do generalnego remontu. Wszystkie ściany nadają się jedynie do skucia, boazerie i podłogi do zerwania :( Serce mnie boli jak o tym wszystkim myślę.