Czy i jak przekonać drugą połowę do adopcji?
- Zarejestrowany: 18.03.2008, 09:47
- Posty: 6183
Co byście zrobili w sytuacji gdybyście bardzo pragnęli adoptować dziecko a Wasza druga połowa nie chciałaby o tym słyszeć twierdząc, że nie portaliłaby pokochać "obcego" dziecka? Czy w ogóle a jeśli tak to w jaki sposób nakłaniać do adopcji partnera/partnerkę? Zapraszam do dzielenia się Waszymi doświadczeniami i opiniami na ten temat...
hmmm..
Szczerze powiedziawszy nie wiem, czy mozna kogos zmusic do tego...
Ciezko oceniac, bo tak naprawde powody moga byc rozne.
Moze bardziej obawa, ze nie sprosta sie tej odpowiedzialnosci?
Ciezko mi mowic...
Można jedynie rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać...ale nie na siłę kogoś przekonywać... To musi być świadoma decyzja obojga partnerów - aby dziecko było kochane tak samo przez oboje.
to trudny temat Musza chciec oboje ,chyba , ze zgodzi sie mąz na odwiedzanie dziecka jako wujek , ciocia Jest taka mozliwosc Ale to naprawde musi wyjsc od meza , z glebi serca , bez namawiania
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Adopcja to trudna decyzje, ale wiem na pewno, że gdybym nie miała własnych dzieci, na pewno bym się na nią zdecydowała, wiem też, że mój Mąż by mnie w tym wspierał. Kiedyś rozmawialiśmy na ten temat!
- Zarejestrowany: 09.10.2010, 20:03
- Posty: 7326
Nie można zmuszać można porozmawiać , przekonć, iść do psychologa nic na silę.
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
Chyba nie da się przekonać... To się czuje albo nie i już!
Adopcja to nie jest kwestia nagłego odruchu dobrego serca, impulsu itd. Tak jak pisze Ula to jest pragnienei, i tak jak pisze Iza "TO" się czuje lub nie...Nie powinno być uczuciowych dylematów. Zmuszanie do czegokolwiek jest zawsze najgorszą z najgorszych opcji.
Nie można przekonywać. Każdy musi dojrzeć do takiej decyzji. To jest tak samo, jak z decyzją o poczęciu dziecka.
Można mówić o swoich planach, marzeniach, ale nie przekonywać.
- Zarejestrowany: 18.03.2008, 09:47
- Posty: 6183
A czy np. zabranie partnera/partnerki do domu dziecka lub ośrodka adopcyjnego może tutaj zmienić jego/jej nastawienie? Czy może to być dobrym pomysłem?
Oj temat mi dobrze znany i milion raz przeprowadzalam go z mezem - ja bylabym w stanie zajac sie i pokochac jak wlasne dziecko z adopcji natomiast maz broni sie rekami i nogami i zawsze mowil, ze bedziemy tak dlugo probowali az sie uda, pozniej bysmy zrobili testy na plodnosc i poszukali innych metod a adopcja bylaby ta ostateczna opcja checi zrealizowania marzenia jakim jest fakt posiadania dziecka - to wynika po prostu z tego ze balby sie iz dziecko mogloby odzedziczyc zle geny i nie wie czy bylby w stanie pokochac je jak to stworzone przez siebie samego z moim udzialem...ale mysle ze gdyby byl w takiej sytuacji spojarzlby na to inaczej a ze sie udalo naturalnie wszystko stworzyc i ze to jego wlasne wyroby nie dopuszcza takiej mysli, bo myslalam nawet o tym by 3 malucha adpotowac jakbysmy juz dwojke sowich odchwali...
co do zmiany nastawienia to tak jak karola napisala do pewnych decyzji w zyciu trzeba dorosnac a czasami nacisk z naszej strony moze bardzo zrazic albo i nawet przekreslic minimalne szanse ze jednak moze osoba zmieni zdanie.
- Zarejestrowany: 06.05.2011, 08:28
- Posty: 1820
Decyzja musi byc pewna i obustronna- zresztą bez takowej nie dojdzie do sformalizowania adopcji. Z doświadczenia pracy w DOMU DZIECKA chciałabym dodać,że jest tam mnóstwo fajnych dzieci,ale trzeba też być przygotowanym na fakt pewnych "nawyków", "przyzwyczajeń" dzieci. Mówie tu o częstym braku zaufania, otworzenia się lub wręcz przeciwnie nadmierna chęć i "trzymanie się za spódnicę opiekuna" z powodu braku poczucia bezpieczeństwa. Ja jestem zdania,że opiekunem dla tych dzieci mogą byc tylko ludzie mądrzy,odpowiedzialni, odporni. A do adpocji szczerze zachęcam,bo te dzieciaczki czekają na Nas :)