tak jak ktoś już napisał na forum, dużo zależy od pomocy drugiej osoby... ja zawiodłam się na moim męzu i bardzo to wpłynęło na mój ogólny stan, oboje pragnęliśmy dzieciątka, dosyć długo się o niego ataraliśmy jednak teraz czuje się jakby on jeszcze nie dorósł do roli męża i ojca, jak wróciłam ze szpitala pomoc męża ograniczyła się do robienia mleka, nie rozumiał ze jestem osłabiona i obolała. przyjechali znajomi i opowiadali jak to po jej porodzie mąż zajmował sie dzieckiem zeby ona mogła poleżeć nosił ja na rekach do toalety zmieniał opatrunki ( bo była po cesarskim cięciu) było mi bardzo przykro dlaczego ja tak nie byłam traktowana, gdy go o to zapytałam odparł" bo ty rodzilaś naturalnie" i wtedy poczułam się jakbym dostała w twarz, to co ze męczyłam się dobrych pare godzin, miała rozcięte krocze które nie chciało się goić, hemoridy przez które nawet spać nie mogłam, szacunek mi sie chyba jednak nie nalezał, do tej pory dzieckiem zajmuje się ja, mąż tylko czasem sie z nim pobaw,i jak nie płacze i jest mi bardzo przykro...