Opiszę moją historię, chciałabym poznać Waszą opinię..
Mam 21 lat i jestem w 6tyg ciąży, teoretycznie w czerwcu kończę studium kierunek technik weterynarii, mam nadzieję, że pomyślnie zdam egzaminy i uzyskam zawód przed urodzeniem dziecka. Dorywczo pracuję jako kelnerka ale np w lutym zarobię jedynie około 200zł.. Dziecko będę mieć z moim byłym chłopakiem... Malucha "zmontowaliśmy" sobie przypadkiem w święta, wszystko byłoby ok gdyby nie to że w Sylwestra się rozstaliśmy bo przeraziło mnie zachowanie mojego partnera po alkoholu.. Dostał jakiegoś szału.. Wódka wystarczająco zniszczyła mi życie m.in zabrała ojca, aby jeszcze być z kimś kto jest niepoczytalny po %% ;/ . Ogarnęłam się, po 3tyg już prawię nie myślałam o byłym ( jestem zdania że nie ma sensu tęsknić za kimś kto nie jest wart naszej uwagi i miłości), ale okazało się że jestem z nim w ciąży... Jestem załamana.. On się cieszy, twierdzi że mnie kocha, jest starszy o 6 lat ode mnie, pracuje, jest w stanie zapewnić nam normalne życie... bynajmniej tak twierdzi.. Tylko że ja nie kocham go.. Nie chcę udawać szczęśliwej rodzinki, boję się że całe życie będę robić dobrą minę do złej gry, aż pewnego dnia poznam kogoś kogo pokocham i zniszczę rodzinę.. Nie wiem jak ma wyglądać moje życie.. Powiedziałam mu, że nie chce z nim być, żyć, sypiać bo nie kocham go i czuję się okropnie gdy muszę udawać przed naszymi rodzinami że jesteśmy udaną parą- przyszłymi rodzicami. Zareagował w taki sposób, że wykrzyczał mi że skoro tak chce to dostane od niego 350zł alimentów i ani gorsza więcej.. Jak już wcześniej wspomniałam ja praktycznie nie zarabiam a nie chcę żeby dziecko cierpiało biedę przeze mnie.. Mam po ojcu 400zł renty rodzinnej. Na szczęście mam gdzie mieszkać, chociaż matka i reszta rodziny dają mi do zrozumienia, że nie są zadowoleni z obecnej sytuacji.. Ojca dziecka nie lubią, a ja jak to określiła babka "skurwiłam się".. Nie chce mi się żyć... Aborcję wykluczyłam bo to nieludzkie, myślałam o oddaniu dziecka do jakiejś dobrej rodziny, która da mu wszystko to czego ja nie będę mogła. Boję się, że nie będę kochać tego dziecka przez to że nie kocham jego ojca.. Biję się z myślami... Ciągle płaczę.. Wiem, że gdybym oddała noworodka nie miałabym życia w mojej miejscowości i całe życie myślałabym jak mu się wiedzie.. Co bym nie wybrała w tej sytuacji będzie źle.. Wczoraj po raz kolejny prezekonałam się że mój były jest lekkoduchem i to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie chcę spędzić z nim życia przez to że bedziemy mieli dziecko...