W społeczeństwach, gdzie przez długie dziesięciolecia na dobrą opiekę i miłość rodziny mogli liczyć tylko chłopcy, zaczyna dotkliwie brakować kandydatek na żony
W tej sytuacji "cena" dziewczynek gwałtownie skoczyła w górę. Niekoniecznie z korzyścią dla samych zainteresowanych.
Dwadzieścia lat temu indyjski ekonomista Amartya Sen podniósł alarm: "Brakuje 100 milionów kobiet". Sygnalizując ten fakt potępił jednocześnie przypadki dzieciobójstwa i brak opieki nad małymi dziewczynkami w Azji.
Gdyby w Chinach i Indiach "były takie same proporcje liczby mężczyzn i kobiet jak w pozostałych krajach naszej planety, nadwyżka kobiet powinna tam wynosić 20 milionów" – ocenia Christophe Guilmoto, demograf z Centrum Ludności i Rozwoju.
Paradoksalnie deficyt kandydatek na żony pogarsza sytuację życiową kobiet. Psychiatra Sunitha Krishnan, kierująca organizacją pozarządową powstałą w 1996 roku do walki z handlem kobietami i dziećmi, uważa za "oczywisty" związek pomiędzy brakiem równowagi między płciami a wzrostem liczby przypadków handlu kobietami oraz porwań dziewczynek zmuszanych następnie do prostytucji.
le monde / onet