STARA MIŁOŚĆ NIE RDZEWIEJE!?
- Zarejestrowany: 12.01.2011, 18:17
- Posty: 2317
Stare przysłowie mówi "STARA MIŁOŚĆ NIE RDZEWIEJE" jak sądzicie czy jest w tym choć trochę prawdy...?
Czytałam dziś historie kobiet, dla których "stara miłość" stała się wręcz wyrzutem sumienia, która niczym grom z jasnego nieba powróciła po wielu latach, która jest zakazana i grozi zburzeniem dotychczasowego – wydawać by się mogło – idealnego życia.
Jedna z nich opowiada:
Damiana poznałam mając 13 lat. Zakolegowaliśmy się, byliśmy nierozłączni. Z biegiem czasu zaczął mi się podobać, przed każdym spotkaniem miałam motylki w brzuchu, aż wreszcie, w wieku 16 lat zostaliśmy parą. To była wielka i szalona miłość. Byliśmy jak dwie papużki nierozłączki. To właśnie z Nim przeżyłam swój pierwszy raz – w domku na drzewie naszego wspólnego kumpla – to było czyste szaleństwo. Po roku planowaliśmy założenie rodziny, dzieci, zamieszkanie razem podczas studiów. Miało być tak pięknie… a było całkiem inaczej. Po półtora roku Damian zaczął coraz więcej czasu spędzać z kolegami, imprezował, a ja siedziałam w domu i czekałam. Aż pewnego dnia usłyszałam z jego ust: „to koniec”. Czułam, że w jednej sekundzie moje serce pękło na pół, łzy napływały mi do oczu, byłam załamana. Straciłam miłość swego życia, zostałam sama. Dziękuję Bogu, że wtedy miałam obok siebie wierną przyjaciółkę, która pomogła mi jakoś przetrwać ten trudny okres, który ciągnął się… latami. W tym czasie miałam wielu chłopaków, ale żadnego nie kochałam. Spotykałam się z nimi, rozkochiwałam w sobie i rzucałam. Traktowałam ich tak jak mnie potraktowano. Teraz wiem, że robiłam źle, ale wtedy średnio mnie to obchodziło.
Męża poznałam w wieku 26 lat. Pokochałam go prawdziwą, dojrzałą miłością. Po dwóch latach związku wzięliśmy ślub, później urodził się Dominik. Ja wróciłam do pracy, po trzech latach zostałam managerem – byłam szczęśliwa… do czasu. Rok temu spotkałam Damiana. Nie wiem czy to zrządzenie losu, przeznaczenie czy nauczka, ale jednego jestem pewna – kiedy wpadliśmy na siebie, coś zaiskrzyło. Poszliśmy na kawę, rozmawialiśmy o naszych rodzinach, wymieniliśmy się numerami telefonów (chociaż do tej pory pluje sobie o to w twarz). Później zaczęliśmy smsować, a ja z każdym dniem zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Na dzień dzisiejszy mogę stwierdzić, że kocham ich obu, swojego męża i Damiana. Sypiamy z Damianem regularnie, ale póki co żadne z nas nie ma odwagi powiedzieć o tym swoim współmałżonkom.
Moim skromnym zdaniem i opierając się na swoich doświadczeniach jak się kogoś bardzo kochało i przede wszystkim była to tzw. Pierwsza miłość to potem bardzo trudno pokochać kogoś innego, podobnie jest gdy było się z kimś długo i wiem, że zawsze będę coś czuć do tego swojego „pierwszego”, podobnie jak do ojca mojej małej ale to z innych powodów.
A czy Was spotkała podobna historia, bądz kogoś z Waszego otoczenia?
Zapraszam do dyskusji!?
...zostawiać drugą połówkę, dzieci, to co się przez lata tworzyło - nie, ale takie wspomnienia, nie tylko przy spotkaniach fizycznych, wracają ...zawsze o Tym Kimś pomyślimy , chociaż nie zawsze miło...
czasami wracam myślą do chłopaka, za którego o mało nie wyszłam za mąż, chociaż nigdy Go nie spotkałam...uciekłam od Niego i od tego związku... byłam za młoda - kochałam Go/ a może tylko wydawało mi się / , ale czegoś się bałam, a jego rodzice już umówili termin ślubu...
zachowałam fotki chłopaków, w których podkochiwałam się i czasami oglądam je i wspominam...
"stara miłość nie rdzewieje" - coś w tym jest...
- Zarejestrowany: 12.01.2011, 18:17
- Posty: 2317
Kiedyś byłam w związku 7 lat.To była miłość od pierwszego wejrzenia. Bardzo go kochałam. Pózniej poznałam męża i się rozstaliśmy. Teraz jestem 3 lata po ślubie i niedawno go spotkałam. Nie podeszłąm do niego bo się rozpłakałam i uciekłam,Wspomnienia wróciły....
Kochasz tamtego???
nie mówię, że kocham ale wróciły takie wspomnienia, że ciężko było mi nawet biec. to chyba była prawdziwa miłość.
Nie bardzo rozumiem.No,ale ok :)
A ja rozumiem, jak się kogoś bardzo kochało i długo z Nim było, to jak się go spotyka to te wspomnienia wracają i są bardzo silne, chociaż myśle że mnie by sam widok nie wystarczył, by wróciły tak silne emocje, ale rozmowa, wspominanie wspólnie spędzonych chwil, na pewno przywróciło by to wszystko i to wcale nie znaczy że się go nadal kocha. Po prostu ma się tą swoją wspólną historie, która kiedyś Nas łączyła i która zawsze gdzieś tam będzie w Nas żyła.
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
I jeszcze jedno - zawsze przecież zostają wspaniałe wspomnienia prawda?
O tak wspomnienia są bardzo ważne i dobrze je mieć :D
A ja znam kilka przypadków, gdy spotkali się po latach i są szczęśliwi...tyle że byli już dojrzałymi ludźmi po przejściach ( czyt: rozwodach)...
Ja chyba nie zna osobiście takich osób, ale lubię romatyczne historie ;)
Ja też to znam z filmów ;)
Kiedyś byłam w związku 7 lat.To była miłość od pierwszego wejrzenia. Bardzo go kochałam. Pózniej poznałam męża i się rozstaliśmy. Teraz jestem 3 lata po ślubie i niedawno go spotkałam. Nie podeszłąm do niego bo się rozpłakałam i uciekłam,Wspomnienia wróciły....
Kochasz tamtego???
nie mówię, że kocham ale wróciły takie wspomnienia, że ciężko było mi nawet biec. to chyba była prawdziwa miłość.
Nie bardzo rozumiem.No,ale ok :)
A ja rozumiem, jak się kogoś bardzo kochało i długo z Nim było, to jak się go spotyka to te wspomnienia wracają i są bardzo silne, chociaż myśle że mnie by sam widok nie wystarczył, by wróciły tak silne emocje, ale rozmowa, wspominanie wspólnie spędzonych chwil, na pewno przywróciło by to wszystko i to wcale nie znaczy że się go nadal kocha. Po prostu ma się tą swoją wspólną historie, która kiedyś Nas łączyła i która zawsze gdzieś tam będzie w Nas żyła.
Ja też rozumiem sytuację Isi.
- Zarejestrowany: 12.10.2010, 12:59
- Posty: 1642
Mam to szczęście, że jestem z mężczyzną, którego pokochałam pierwszą miłością. może dla niektórych zabrzmi to śmiesznie, bo poznałam go mając 29 lat. Wcześniej to były zauroczenia, albo mi się wydawało czy tez sobie wmawiałam, żeby kogoś mieć. dopiero jak spojrzałam w niebieskie oczy mojego M. to dostałam obuchem w łeb i od tamtej pory wiem co to prawdziwa miłość :)
- Zarejestrowany: 06.06.2010, 10:45
- Posty: 9066
Może i prawda tyle że ja w chwili obecnej nie wierzę w miłość. Potrzebuję jeszcze czasu.Po prostu boję się.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Na widok osoby, w której byłam zakochana, nadal serce bije.
- Zarejestrowany: 14.03.2011, 20:26
- Posty: 80
Coś w tym jest.. Kocham mojego męża dojrzałą miłością, nie wyobrażam sobie życia bez niego, mamy dziecko- cały nasz świat.
Ale czasami w bezsenne noce ktoś pojawia się w moich myślach, to taka miłość nie do końca spełniona, podsycona bólem, szaleństwem, ulotnymi chwilami.. nie wiem co by było gdybym go spotkała.. nie chcę go spotkać.. na szczęscie mieszka prawie na drugim końcu świata..
Coś w tym jest.. Kocham mojego męża dojrzałą miłością, nie wyobrażam sobie życia bez niego, mamy dziecko- cały nasz świat.
Ale czasami w bezsenne noce ktoś pojawia się w moich myślach, to taka miłość nie do końca spełniona, podsycona bólem, szaleństwem, ulotnymi chwilami.. nie wiem co by było gdybym go spotkała.. nie chcę go spotkać.. na szczęscie mieszka prawie na drugim końcu świata..
...coś w tym jest...
A ja jestem z moją pierwszą prawdziwą miłością :) Byli "po drodze" inni partnerzy, ale w sercu zawsze był On :) Mieszkaliśmy blisko siebie i ja odkąd pamiętam miałam słabość do Niego, zawsze miałam motyle w brzuchu na samą myśl o Nim :) Wiem, że gdybym poślubiła kogoś innego, nigdy nie byłabym szczęśliwa. Zawsze tak bardzo mi go brakuje kiedy wyjeżdża ( a taką niestety ma pracę, ze wyjeżdża bardzo często).
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Mam to szczęście, że jestem z mężczyzną, którego pokochałam pierwszą miłością. może dla niektórych zabrzmi to śmiesznie, bo poznałam go mając 29 lat. Wcześniej to były zauroczenia, albo mi się wydawało czy tez sobie wmawiałam, żeby kogoś mieć. dopiero jak spojrzałam w niebieskie oczy mojego M. to dostałam obuchem w łeb i od tamtej pory wiem co to prawdziwa miłość :)
O, ja też jestem w takiej sytuacji, mój Mąż to moja pierwsza wielka miłość!
- Zarejestrowany: 09.02.2011, 21:29
- Posty: 1370
coś z tym jest że stara miłość nie rdzewieje :)
A z tym wchodzeniem dwa razy to tej samej rzeki mogę się zgodzić i nie zgodzić :D zależy do której rzeki :)
jak poznałam swojego męża byłam w związku, on też.
wręcz natychmiastowo zostaliśmy parą i zostawiliśmy swoje poprzednie sympatie.
po kilku miesiącach rozstaliśmy się i każde poszło w swoim kierunku a ja zaczęłam się znowu spotykać z poprzednim chłopakiem i olśniło mnie jaką idiotką jestem :D
długo to nie trwało bo po miesiącu wróciliśmy do siebie z powrotem i tak już jesteśmy razem i nie wyobrażam sobie bym miała go stracić jeszcze raz... mimo tego że jeszcze wtedy między nami nie było nic tak strasznie poważnego a rozstaliśmy się na chwilę to mam do siebie żal że mogliśmy wszystko spieprzyć bo przecież tak dobrze nam ze sobą już tyle lat :)
sentyment zawsze jakiś jest i szybciej serce zabije czasem na wspomnienia takich szczenięcych lat ale jednak coś sprawiło że jestem tu z mężem a nie z tamtym i nie zastanawiam się co by było gdyby...
nie mieliśmy się okazji później spotkać i podejrzewam że teraz bym po prostu przeszła obok niego bo jestem szczęśliwa :)
i mimo tego że weszłam do tej samej rzeki i to podwójnie :P to nie żałuję bo dobrze jest jak jest :)
Hmmm...
dziwne zeby rdzewiała:)
skoro poswiecamy komus cały swoj czas, dajemy czastke siebie, to w jakims stopniu, ta osoba bedzie gdzies siedziała w sercu... - ale to tez zalezy chyba od sytuacji...
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Albo mamy spokojną miłość, bez szczególnej namiętności, ale za to bezpieczną...
Albo poryw namiętności, szaleństwa, wariackiej miłości, ale wtedy trudno się w tym doszukać spokoju...
Moje małżeństwo jest takimk przykładem:)
Najpierw byliśmy parą w podstawówce, a po 2 latch rozłąki wróciliśmy do siebie i tak trwamy od '98
Albo mamy spokojną miłość, bez szczególnej namiętności, ale za to bezpieczną...
Albo poryw namiętności, szaleństwa, wariackiej miłości, ale wtedy trudno się w tym doszukać spokoju...
...obie warto przeżyć...
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Albo mamy spokojną miłość, bez szczególnej namiętności, ale za to bezpieczną...
Albo poryw namiętności, szaleństwa, wariackiej miłości, ale wtedy trudno się w tym doszukać spokoju...
...obie warto przeżyć...
nio...w sumie tak...tylko, co potem? żartuję!
- Zarejestrowany: 29.02.2012, 20:52
- Posty: 736
Coś chyba w tym jest. Moją pierwszą miłościa był chłopak z którym chodziłam do jedenej grupy w przedszkolu. W podstawówce sie nie widzieliśmy bo chodziliśmuy do innych szkół, ale za to w gmnazjum byliśmy w jednej klasie. Na ognisku z okazji ukończenia gimnazjum zostaliśmy parą. Chodziliśmy ze sobą ponad 7 lat i pobraliśmy się. Teraz mamy śliczną, kochaną córeczke i jesteśmy bardzo szcześliwą rodzinką.