22 czerwca 2008 21:14 | ID: 2407
7 lipca 2010 10:37 | ID: 246139
7 lipca 2010 11:01 | ID: 246161
7 lipca 2010 11:04 | ID: 246163
7 lipca 2010 11:06 | ID: 246164
7 lipca 2010 11:11 | ID: 246167
7 lipca 2010 11:11 | ID: 246168
7 lipca 2010 11:15 | ID: 246172
7 lipca 2010 11:15 | ID: 246173
7 lipca 2010 11:21 | ID: 246175
7 lipca 2010 11:22 | ID: 246177
7 lipca 2010 11:24 | ID: 246179
7 lipca 2010 11:28 | ID: 246181
7 lipca 2010 12:11 | ID: 246223
7 lipca 2010 12:52 | ID: 246254
7 lipca 2010 13:07 | ID: 246261
7 lipca 2010 13:20 | ID: 246266
To chyba częściowa odpowiedź na to, jak bardzo uświadomione mamy społeczeństwo...
Barcie drogi- cieszysz się, że rodzice zabronili dziecku uczestniczyć na zajęciach wychowania seksualnego?
Przecież od tego trzeba byłoby zacząć- od uświadamiania. Wychowanie seksualne w szkołach to nie tylko podanie sposobów na antykoncepcję- jeśli ktoś tylko takie zajęcia miał, to nic na to nie poradzę- nauczyciela tez trzeba byłoby uświadomić. Wychowanie seksualne w założeniach ma na celu też uświadamianie skutków zbyt wczesnej inicjacji, porusza problem psychologiczny "dowodu miłości" u nastolatków, także problem aborcji i tego, co dzieje się z dzieckiem przy wykonywaniu takiego zabiegu. Ja takie zajęcia miałam- i chciałabym, żeby każdy nastolatek dowiedział się wszystkiego o aborcji (myślę tu o bardzo drastycznych zdjęciach), zanim pomyśli o zbyt wczesnej inicjacji.
To tak łatwo powiedzieć- jestem przeciw aborcji, nie zabiłabym dziecka. Ale pomyślcie o drugiej stronie tego problemu, co jakiś czas znajduje się jakiegoś noworodka na śmietniku, albo małe dziecko, pobite, zabite, zmasakrowane, tak jak chłopiec z Cieszyna
Czasami zastanawiam się, czy gdyby kobiecie, która zabiła własne dziecko, pozwolono wcześniej zrobić to medycznie- czy miałoby to lepszy skutek?
Może gdyby mocno i długo cierpiała po takim "zabiegu", gdyby doszedł syndrom poaborcyjny, może więcej takich dzieci już urodzonych nie cierpiałoby?...
Nawet na takie pytanie jednoznacznie nie jestem w stanie odpowiedzieć...
Generalnie- nigdy nie zabiłabym własnego dziecka, nawet pochodzącego z gwałtu- przecież byłoby także zrodzone ze mnie. Ale ja jestem uświadomiona, jak tworzy się dziecko od pierwszych dni i tygodni, jak wygląda w kolejnych, jak duże jest, co w nim się wykształca, itp. To był najważniejszy temat na wychowaniu seksualnym, o antykoncepcji w zasadzie niewiele było powiedziane- owszem, jest, ale w zasadzie nie jest potrzebna, jeśli współżycie rozpocznie się świadomie, z życiowym partnerem, w celu poczęcia dziecka, stworzenia rodziny. Wszystkie "wybryki nastolatków" były zohydzone, wyśmiane (chcesz zaimponować komuś- zaimponuj swoją wiedzą, mądrością). Myślę, że takie zajęcia przydałyby się w bardzo dużym stopniu nastolatkom.
Zgadzam się też w większości z Aluną- każda kobieta ma prawo decydować o sobie, a aborcja powinna być dopuszczona w szczególnych przypadkach.
Tyle, że ja poszłabym dalej- kobieta, która starałaby się o aborcję, zgodę musiałaby uzyskać sądownie i po szczegółowym zapoznaniu się z tym, jak przebiega aborcja, co dzieje się z dzieckiem w jej czasie, jakie są konsekwencje późniejsze. Jeżeli o tym wszystkim dowiedziałaby się, obejrzała zdjęcia, filmy, porozmawiała o tym z psychologami, przemyślała, przed sadem jeszcze raz zostałaby uświadomiona o wszystkich skutkach i konsekwencjach i dostała tę zgodę- to niech potem już sobie decyduje, ale sama, bo to jej wolna wola i sumienie- na nikogo odpowiedzialności za taką decyzję nie powinna przerzucać.
Ale o tym też trzeba mówić głośno. To nie sposób powiedzieć- aborcji NIE. Trzeba pokazać, jak to wygląda, czym to się robi, itd.
Mówicie też- oddać dziecko do adopcji, zapewnić lepsze warunki biednej rodzinie... Piękne hasła, szkoda, że nawet oddanie dziecka do adopcji jest na wsiach napiętnowane, że dzieci z Domu Dziecka są wyzywane od "bidulów" przez rówieśników...
Decydowanie za młodocianą córkę o aborcji też jest dziwne- zakładając, ze nie był to gwałt- niech nastolatka sama decyduje, była na tyle "dorosła", żeby stworzyć dziecko, niech nikt za nią nie decyduje o aborcji, trzeba jej pomóc wychować dziecko, nawet, jeśli będzie musiała zmienić tok nauczania- życie jest brutalne, uświadamianie mogłoby temu zapobiec.
7 lipca 2010 14:07 | ID: 246290
To chyba częściowa odpowiedź na to, jak bardzo uświadomione mamy społeczeństwo...
Barcie drogi- cieszysz się, że rodzice zabronili dziecku uczestniczyć na zajęciach wychowania seksualnego?
Przecież od tego trzeba byłoby zacząć- od uświadamiania. Wychowanie seksualne w szkołach to nie tylko podanie sposobów na antykoncepcję- jeśli ktoś tylko takie zajęcia miał, to nic na to nie poradzę- nauczyciela tez trzeba byłoby uświadomić. Wychowanie seksualne w założeniach ma na celu też uświadamianie skutków zbyt wczesnej inicjacji, porusza problem psychologiczny "dowodu miłości" u nastolatków, także problem aborcji i tego, co dzieje się z dzieckiem przy wykonywaniu takiego zabiegu. Ja takie zajęcia miałam- i chciałabym, żeby każdy nastolatek dowiedział się wszystkiego o aborcji (myślę tu o bardzo drastycznych zdjęciach), zanim pomyśli o zbyt wczesnej inicjacji.
To tak łatwo powiedzieć- jestem przeciw aborcji, nie zabiłabym dziecka. Ale pomyślcie o drugiej stronie tego problemu, co jakiś czas znajduje się jakiegoś noworodka na śmietniku, albo małe dziecko, pobite, zabite, zmasakrowane, tak jak chłopiec z Cieszyna
Czasami zastanawiam się, czy gdyby kobiecie, która zabiła własne dziecko, pozwolono wcześniej zrobić to medycznie- czy miałoby to lepszy skutek?
Może gdyby mocno i długo cierpiała po takim "zabiegu", gdyby doszedł syndrom poaborcyjny, może więcej takich dzieci już urodzonych nie cierpiałoby?...
Nawet na takie pytanie jednoznacznie nie jestem w stanie odpowiedzieć...
Generalnie- nigdy nie zabiłabym własnego dziecka, nawet pochodzącego z gwałtu- przecież byłoby także zrodzone ze mnie. Ale ja jestem uświadomiona, jak tworzy się dziecko od pierwszych dni i tygodni, jak wygląda w kolejnych, jak duże jest, co w nim się wykształca, itp. To był najważniejszy temat na wychowaniu seksualnym, o antykoncepcji w zasadzie niewiele było powiedziane- owszem, jest, ale w zasadzie nie jest potrzebna, jeśli współżycie rozpocznie się świadomie, z życiowym partnerem, w celu poczęcia dziecka, stworzenia rodziny. Wszystkie "wybryki nastolatków" były zohydzone, wyśmiane (chcesz zaimponować komuś- zaimponuj swoją wiedzą, mądrością). Myślę, że takie zajęcia przydałyby się w bardzo dużym stopniu nastolatkom.
Zgadzam się też w większości z Aluną- każda kobieta ma prawo decydować o sobie, a aborcja powinna być dopuszczona w szczególnych przypadkach.
Tyle, że ja poszłabym dalej- kobieta, która starałaby się o aborcję, zgodę musiałaby uzyskać sądownie i po szczegółowym zapoznaniu się z tym, jak przebiega aborcja, co dzieje się z dzieckiem w jej czasie, jakie są konsekwencje późniejsze. Jeżeli o tym wszystkim dowiedziałaby się, obejrzała zdjęcia, filmy, porozmawiała o tym z psychologami, przemyślała, przed sadem jeszcze raz zostałaby uświadomiona o wszystkich skutkach i konsekwencjach i dostała tę zgodę- to niech potem już sobie decyduje, ale sama, bo to jej wolna wola i sumienie- na nikogo odpowiedzialności za taką decyzję nie powinna przerzucać.
Ale o tym też trzeba mówić głośno. To nie sposób powiedzieć- aborcji NIE. Trzeba pokazać, jak to wygląda, czym to się robi, itd.
Mówicie też- oddać dziecko do adopcji, zapewnić lepsze warunki biednej rodzinie... Piękne hasła, szkoda, że nawet oddanie dziecka do adopcji jest na wsiach napiętnowane, że dzieci z Domu Dziecka są wyzywane od "bidulów" przez rówieśników...
Decydowanie za młodocianą córkę o aborcji też jest dziwne- zakładając, ze nie był to gwałt- niech nastolatka sama decyduje, była na tyle "dorosła", żeby stworzyć dziecko, niech nikt za nią nie decyduje o aborcji, trzeba jej pomóc wychować dziecko, nawet, jeśli będzie musiała zmienić tok nauczania- życie jest brutalne, uświadamianie mogłoby temu zapobiec.
7 lipca 2010 14:20 | ID: 246300
To chyba częściowa odpowiedź na to, jak bardzo uświadomione mamy społeczeństwo...
Barcie drogi- cieszysz się, że rodzice zabronili dziecku uczestniczyć na zajęciach wychowania seksualnego?
Przecież od tego trzeba byłoby zacząć- od uświadamiania. Wychowanie seksualne w szkołach to nie tylko podanie sposobów na antykoncepcję- jeśli ktoś tylko takie zajęcia miał, to nic na to nie poradzę- nauczyciela tez trzeba byłoby uświadomić. Wychowanie seksualne w założeniach ma na celu też uświadamianie skutków zbyt wczesnej inicjacji, porusza problem psychologiczny "dowodu miłości" u nastolatków, także problem aborcji i tego, co dzieje się z dzieckiem przy wykonywaniu takiego zabiegu. Ja takie zajęcia miałam- i chciałabym, żeby każdy nastolatek dowiedział się wszystkiego o aborcji (myślę tu o bardzo drastycznych zdjęciach), zanim pomyśli o zbyt wczesnej inicjacji.
To tak łatwo powiedzieć- jestem przeciw aborcji, nie zabiłabym dziecka. Ale pomyślcie o drugiej stronie tego problemu, co jakiś czas znajduje się jakiegoś noworodka na śmietniku, albo małe dziecko, pobite, zabite, zmasakrowane, tak jak chłopiec z Cieszyna
Czasami zastanawiam się, czy gdyby kobiecie, która zabiła własne dziecko, pozwolono wcześniej zrobić to medycznie- czy miałoby to lepszy skutek?
Może gdyby mocno i długo cierpiała po takim "zabiegu", gdyby doszedł syndrom poaborcyjny, może więcej takich dzieci już urodzonych nie cierpiałoby?...
Nawet na takie pytanie jednoznacznie nie jestem w stanie odpowiedzieć...
Generalnie- nigdy nie zabiłabym własnego dziecka, nawet pochodzącego z gwałtu- przecież byłoby także zrodzone ze mnie. Ale ja jestem uświadomiona, jak tworzy się dziecko od pierwszych dni i tygodni, jak wygląda w kolejnych, jak duże jest, co w nim się wykształca, itp. To był najważniejszy temat na wychowaniu seksualnym, o antykoncepcji w zasadzie niewiele było powiedziane- owszem, jest, ale w zasadzie nie jest potrzebna, jeśli współżycie rozpocznie się świadomie, z życiowym partnerem, w celu poczęcia dziecka, stworzenia rodziny. Wszystkie "wybryki nastolatków" były zohydzone, wyśmiane (chcesz zaimponować komuś- zaimponuj swoją wiedzą, mądrością). Myślę, że takie zajęcia przydałyby się w bardzo dużym stopniu nastolatkom.
Zgadzam się też w większości z Aluną- każda kobieta ma prawo decydować o sobie, a aborcja powinna być dopuszczona w szczególnych przypadkach.
Tyle, że ja poszłabym dalej- kobieta, która starałaby się o aborcję, zgodę musiałaby uzyskać sądownie i po szczegółowym zapoznaniu się z tym, jak przebiega aborcja, co dzieje się z dzieckiem w jej czasie, jakie są konsekwencje późniejsze. Jeżeli o tym wszystkim dowiedziałaby się, obejrzała zdjęcia, filmy, porozmawiała o tym z psychologami, przemyślała, przed sadem jeszcze raz zostałaby uświadomiona o wszystkich skutkach i konsekwencjach i dostała tę zgodę- to niech potem już sobie decyduje, ale sama, bo to jej wolna wola i sumienie- na nikogo odpowiedzialności za taką decyzję nie powinna przerzucać.
Ale o tym też trzeba mówić głośno. To nie sposób powiedzieć- aborcji NIE. Trzeba pokazać, jak to wygląda, czym to się robi, itd.
Mówicie też- oddać dziecko do adopcji, zapewnić lepsze warunki biednej rodzinie... Piękne hasła, szkoda, że nawet oddanie dziecka do adopcji jest na wsiach napiętnowane, że dzieci z Domu Dziecka są wyzywane od "bidulów" przez rówieśników...
Decydowanie za młodocianą córkę o aborcji też jest dziwne- zakładając, ze nie był to gwałt- niech nastolatka sama decyduje, była na tyle "dorosła", żeby stworzyć dziecko, niech nikt za nią nie decyduje o aborcji, trzeba jej pomóc wychować dziecko, nawet, jeśli będzie musiała zmienić tok nauczania- życie jest brutalne, uświadamianie mogłoby temu zapobiec.
7 lipca 2010 14:27 | ID: 246312
7 lipca 2010 14:29 | ID: 246318
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.
Nie masz jeszcze konta na familie.pl?
Załóż je już teraz!