,,Zaspana leniwie przeciągam się w świeżo wykrochmalonej pościeli...Dobiegający z kuchni aromat świeżo parzonej kawy miesza się z dobrze mi znanym zapachem pasty do podłóg...,,-A Wy co dziewuszki?Jeszcze w piernatach?"-zdecydowany głos babci błyskawicznie budzi mnie z porannego otępienia.Siadam na starym,drewnianym łóżku i powoli przecieram oczy. ,,Anka, wstawaj!Babcia na nas czeka!"-mówię i delikatnie szturcham moją młodszą kuzynkę ramię. ,,-Jeszcze chwilę..."-słyszę jak szepce i przekręca się na drugi bok.,,-Dziewuszki!No choćcie wreszcie!"- woła babcie już nieco zniecierpliwionym tonem. Szybko narzucam na siebie zrobiony przez babcię na drutach sweter i idę, a właściwie biegnę do kuchni. ,,Dzień dobry"- mówię i zajmuję miejsce przy stole. Babcie stawia przede mną kubek parującego mleka i talerz chleba obficcie posmarowanego robioną przez siebie konfiturą z wiśni:..Pij, dopiero doiłam...Jeszcze ciepłe"-mówi odchodząc od stołu. Biorę wyszczerbiony kubek w ręce, ciepłe mleko rozkosznie rozchodzi się po całym moim ciele...Co chwila zerkam na namalowane przez dziadka mroza krajobrazy na szybie...,,Jakie to piękne..."-myślę i delikatnie przecieram pokryte szronowym malunkiem okna. Przez podwójne, wysłużone już szyby widzę ciocię i wójka uwijających się na mrozie/ Po chwili dołącza do nich Arek, mój starszy o 7 lat kuzyn.Wszyscy są zajęci przygotowywaniem opału na Święta. Zresztą jak co roku...Po chwili drzwi do kuchni się otwierają i pojawia się w nich duża, pachnąca jeszcze lasem choinka. Za nią stoi mój tata z siekierą w ręku:,,Pomożesz mi ją ustawić w pokoju?-jakby czytał w moich myślach.Kiwam głową i szybciutko dopijam resztkę, zimnego już mleka. ,,-Postawimy ją tutaj"-mówi mama i wskazuje to samo miejsce, co w ubiegłym roku.Tata sprawnie dopasowuje choinkę do stojaka i ustawia ją na wskazanym przez mamę miejscu. ,,Córciu wołaj Anię i zabierajcie się do strojenia"-mówi mama ścieląc babcine łóżko. Już po paru mnutach jesteśmy obie przy cudownie pachnącym zielonym drzewku.Babcia stawia przed nami kilka niecoprzykurzonych pudełek. Drżącymi rękoma, ostrożnie wyjmujemy ich zawartość...Te z pozoru zwykłe pudełeczka kryją w sobie prawdziwe cuda - kolorowe szklane bombki, biało-czerwone muchomarki, srebrne plastikowe aniołki, błyszczące anielskie włosy, przygotowywane przez nas w ubiegłym roku gigurki z masy solnej i łańcuchy z kolorowego papieru, poamlowane farbami szyszki, złote łańcuchy...Jakie to wszystko było cudowne...,,-Dziewczynki zapomniałyście o jabłuszkach i pierniczkach"-mówi ciocia wchodząc do pokoju i niosąc dwie miski ciastek i owoców.,,-I o cukierkach"-dodaje z uśmiechem mama. Po chwili choinka mieni się już tysiącem barw...,,Szykujcie się do kolacji...Nie chcecie chyba przegapić prezentów?"-żartuje wujek przyłączając się do dyskusji. Obie biegniemy więc do pokjou w którym zawsze razem śpimy,będąc u babci. I choć nie ma w nim nowoczesnych mebli, komputera i telewizora czujemy się nim naprawdę jak u siebie...Obie uwielbiamy także tą świąteczną krzątaninę, te wszystkie przygotowania- wspólne mycie okien, pastowanie podłóg, pomaganie babci przy robieniu krochmalu, pieczenie ciast z mamą i ciocią, robienie świątecznych dekoracji...W cięgu roku, choć tak naprawdę mieszkamy niedlako od siebie nie ma na to kompletnie czasu...Każdy jest zawsze czymś zajęty - a to pracą a to szkołą a to swoimi problemami...Dziś jest jednak inaczej...Dziś, jesteśmy tu wszyscy razem...Stary mały domek babci, staje się co roku w tym szczególnym dniu, domem dla nas wszystkich...
Wystrojone w białe bluzki i czarne plisowane spódniczki, nie możemy doczekać się już świątecznej wieczerzy...Wszyscy czekamy jeszcze na najstarszego syna babci, który nie dostał w tym roku urlopu i mógł wyjechać z miasta dopiero po 15.Czas płynie niesamowicei wolno...Tym bardziej kiedy jest się dzieckiem i kiedy czeka się na swój wymarzony gwiazdkowy prezent...W końcu, z nosami przuklejonymi do szyby, dostrzegamy jakieś światło:,,Wujek przyjechał!Wujek przyjechał!"-krzyczymy i tańczymy w około stołu trzymając się za ręce. Wujek pośpiesznie zdejmuje płaszcz i chwyta podane przez babcię Pismo Śwęte.Od śmierci dziadka to on-jako najstarszy z rodzeństwa-pełni honory Pana domu i rozpoczyna modlitwą świąteczną kolację sięgając jednocześnie po opłatek, którym najpier dzieli się rzem z babcią. Życzenia mieszają się z łzami wzruszenia i śmiechem, będącym wyrazem prawdziwej radości...Po chwili wszyscy razem zasiadamy do stołu.Na wyłożonym,świeżo wykrochmalonym białym obrusie stoją półmiski pełne aromatyczneo jedzenia - pierogi z kapustą i grzybami, karp w galarecie, ryba po grecu. śledzie,marynowane grzybki, kluski z makiem, racuchy, stosy przenajróżniejszych ciast i sałatek...Pod obrusem położyłyśmy wcześniej razem z babcią przyniesione ze stodoły sianko, a obok niego utawiłyśmy wolne nakrycie dla niezapowiedzianego gościa...Ale my - dzieci wcale nie myślimy o jedzeniu...Wszyscy bowiem czekamy na jeszcze jednego gościa - Świętego Mikołaja! Nagle rozlega się głośne pukanie do drzwi,Mój młodszy brat chowa się za mamą...Jest!Wreszcie przyszedł!Święty Mikołaj! ,,-Zapraszamy Mikołaju "-mówi babcia i sadza go obok wojka za stołem.Mikołaj na stare, znoszone czarne buty, czerwoną czapkę i długa białą brodę...Każdego z nas woła oczywiście po imieniu i w zamian za krótki wierszyk lub piosenkę obdarowuje nas paczkami. Mój młodszy braciszek sam boi się do niego podejść, więc prosi o wsparcie mamę.,,-Zobacz, dostałam domek dla lalek!"=krzyczę uradowana do kuzynki,,,Ja też!"-słyszę w odpowiedzi.,,-Idziemy się bawić?"-pytam i zbieram porozrzucane na podłodze reklamówki ze słodzyczami. Przeszczęsliwe zabieramy nasze upominki do pokoju i rozpoczynamy zabawę...Tegoroczna Wigli u babci była cudowna...Jak co roku zresztą...A jej mały, stary domek znowu stał się w tę niezwyklą noc domem dla nas wszystkich".