Gdyby było po mojemu, to urodziłabym do obiadu.
Kolejny dowód na to jak życie potrafi zaskakiwać.Oczywiście plany były...No właśnie były!!!Poród rodzinny,przecięcie pępowiny przez męża...Tak miało być.Jednak stało się inaczej...
Dzień przed ślubem zrobiłam test ciążowy...
Poród i krótko co było po tym... Jak boli, jak się zapomina i jak niemili potrafią być lekarze.
Był rok 2000 , spodziewałam się drugiego dziecka...
Kiedy zaszłam w ciążę jak każda przyszła mama marzyłam o spokojnym, niczym nie zakłóconym jej przebiegu. Nie wiedziałam jeszcze, że czeka mnie zmiana diety, leżenie w domu a na końcu kilka dni w szpitalu na obserwacji. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Jaki był mój poród? Kiedy próbuję sięgnąć pamięcią do tamtych dni to pojawiają się tylko wyidealizowane migawki. Wiem, że nie było „cukierkowo” – choć właśnie tak to będę pamiętała. I chyba dobrze – w tym wszystkim co się wtedy wydarzyło najważniejsze są dobre momenty. I uczucia które im towarzyszyły....
To była moja trzecia ciąża...
Bardzo bałam się porodu. Tak bardzo, że podczas wizyt lekarskich sto razy upewniałam się u mojego lekarza, że będę miała cięcie. Wtedy wydawało mi się ono wyjściem idealnym. Podobnie idealną miałam wizję porodu rodzinnego. Przyjdzie mąż, weźmie za rękę i hopsa dziecko wyskoczy. Bo przecież mąż mnie wspiera.
Przewidywany termin porodu miałam wyznaczony na Wigilię, choć takiej opcji w ogóle nie brałam pod uwagę. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia wieczorem śmigałam po parkiecie na weselu kuzynki mojego męża;) Kto by pomyślał, że nasza córka urodzi się dopiero za około 10 dni...
Za trochę ponad miesiąc miną już 3 lata od tego wyjątkowego wydarzenia – wydarzenia, które wywróciło nasze życie do góry nogami! 20 lutego 2008 roku powitaliśmy na świecie naszą pierworodną córeczkę – Julię. Nie wyobrażaliśmy sobie, żeby w takiej chwili być osobno – to był nasz wspólny cud...
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.