Jak zaczął się Wasz poród?
- Zarejestrowany: 12.10.2010, 12:59
- Posty: 1642
Jestem ciekawa kiedy i gdzie zastały Was pierwsze objawy porodu? Czy wiedziałyście, ze to już? Jakie były reakcje Wasze i Waszych bliskich? Opowiadajcie, bo jestem ciekawa.
Moje pierwsze skurcze pojawiły się pół godziny po przyjeździe M. z trasy. Zaczęłam plamić, pojechalismy do szpitala gdzie połozna mnie zbadała i stwierdziła, że owszem szyjka zaczęła sie skracać (stad plamienie), ale jeszcze spokojnie mog wrócic do domu. Wrócilismy, ale miałam całą noc skurcze, coraz bardziej bolesne i następnego dnia i tak wylądowałam w szpitalu. Mały urodził się kolejnego dnia przez cc.
Na szczęście M. zdążył wrócić i nie byłam sama w domu.
- Zarejestrowany: 03.11.2010, 19:55
- Posty: 4645
12 kwietnia 2009 obudziłam się rano M. był w pracy ja zauważyłam plamkę kwri na bieliżnie wiedziałam ze dzis urodze szczesliwa bez skurczy poszłam wziełam prysznic i czekałam poinformowałam wszytskich ale nic dziś minał spokojnie na wieczór dostrałałam skurczy ale delikjatne wiec czekalismy po rozmowie z polozna maz kazał mi isc do wanny zrobil wszystko przygotował ja wskoczyłam do wanny ale nie przestało bolec a skurcze się nasilały zapakowalismy się i do szpitala i 6 godzin poten było po wszystkim
Zgodnie z moją historią porodową ( https://www.familie.pl/profil/mama_tymka/1784,Dzien-w-ktorym-peklo-niebo.html) "rodzić" zaczęłam na obrotowym fotelu przy urodzinowym stole naszego przyjaciela. Poważne objawy zaczęły mi doskierać w nocy jak już z tej imprezy wróciłam :)))) Po kilku godzinach Młody był już na świecie. Aha - nie miałam żednych bóli przepowiadających.
- Zarejestrowany: 10.05.2010, 12:32
- Posty: 4439
jak zaczęłam plamić pojechaliśmy do szpitala tak mnie podłączyli pod maszynę przyszedł mój lekarz i zapytał czy chcę jeszcze wrócić do domu,więc wróciłam i tak na następny dzień zaczęły się skurcze;)i jak jechałam do szpitala to miałam skurczę co 3-4 minuty a 5 godzin później już mała była z nami;)
Zaczełam rodzić po którymś z kolei zastrzyku na wywołanie porodu;)
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
Zaczełam rodzić po którymś z kolei zastrzyku na wywołanie porodu;)
na mnie nawet kolejne kroplówki oksytocyny ani żadne inne medykamenty nie podziałały
- Zarejestrowany: 06.06.2010, 10:45
- Posty: 9066
Wszystko naturalnie, bez oksytocyny. Dostałam skurczów, jadąc w samochodzie czułam jeden wielki skurcz. Po przyjeździe do szpitala okazało się że mam rozwarcie 3,5cm; 2 godz 10 min i Kubuś był na świecie :).
Sama nie wiem, kiedy był ten początek?
Całą noc miałam nieregularne skurcze, a kiedy około 9 rano były już co 7 minut i pojawiła sie krew zadzwoniłam po meżą.
Nawet nie wiem, jakie miałam rozwarcie ani nic podobnego - Julka urodziła się o 12:15.
U mnie była masakra, pierwsze skurcze poczułam 7go około 20tej, były bardzo bolesne i pojawiały się co 7 min. Ciągle jednak nie wierzyłam, że to już "to", bo wszystko działo się 5 dni przed terminem. O godzinie 1szej w nocy kazałam się zawieźć do szpitala, bo ból był nie do zniesienia. Skurcze były coraz silniejsze, a odstęp między nimi zmniejszał się. A potem było coraz gorzej. Mężowi kazano jechać do domu, bo to miało jeszcze troszkę potrwać. Miał czekać na tel. Zastrzyki, kroplówki, 2x lewatywa. Byłam ledwo żywa. Szymuś urodził się 8go marca o 17:40. Cieszę się tylko, że Mąż zdążył wrócić z pracy na czas :) Po 5 tyg nieobecności, wrócił w niedzielę nad ranem a w poniedziałek w nocy wiózł mnie do szpitala :)
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
Mój poród zaczął sie po You can dance ;) Skurcze całą noc i rano do szpitala...
- Zarejestrowany: 12.10.2010, 13:30
- Posty: 4401
ja miałam skurcze o 5 rano ale było znośne bo poszłam spać a potem rano miałam już takie mocne i bolesne dlatego przed 10 pojechałam na izbę a o 18 na swiecie była Julka poprzez cc
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Z Zuzą zauważyłam krew, pojechałam do lekarza,okazało się, że odchodzi mi czop śluzowy, kazano jechać do szpitala. po 8 godzinach na świecie pojawiła się Zuzanna. Drugi poród sam właściwie się nie zaczął, byłam 10 dni po terminie, pani gin kazała mi się stawić w szpitalu, dotałam oksytocynę, po 4 godz urodziła się Julia. 12 kwietnia 2010 r obudziłam się o 5 rano, gdyż zaczęły odchodzić mi wody. O 8 rano stawiłam się w szpitalu, ponieważ nie miałam żadnych bóli, dostałam oksytocynę. Wojtek urodził się o 11.25
- Zarejestrowany: 09.10.2010, 20:03
- Posty: 7326
A mi przedwcześnie wody odeszly, a że skurczy nie bylo i rozwarcia też więć była cesarka.
2 dni po terminie, tj. 11.02.2010 pojechałam na kontrole do szpitala...
Zbadali i powiedzieli - no, zebym zgłosila sie za tydzien, bo raczej nie urodze jeszcze...
w nocy 13.02. godzina 1:05 - obudziło mnie dziwne kłucie... wstałam, poszłam do toalety- a tam wody zaczeły sie saczyc...
Siup budze meza- oczywiscie myslał, ze zartuje... no ale jak sie ocknał, to zaczelismy sie zbierac, oczywiscie, nie obyło sie bez przygód, bo malzonek zapomniał gdzie zaparkował ;]
Jak sie zbieralismy do szpitala, mama moja patrzała na mnie i chyba niedowierzała ze to juz.. :)
Oczywiscie wszystkich pobudziła... :)
Czy wiedziałam ze to juz? Hmm, mysle ze tak, ale moj małzonek naprawde myslał, ze jaja sobie z niego robie... :)
Ja pomimo tego, ze panicznie balam sie porodu, byłam wyjatkowo spokojna, no do czasu, az przyszly "magiczne" skurcze :D
Ja w nocy w domu i były to wymioty, bóle, rozwolnienie. I nie wiedziałam do końca, czy to zatrucie, czy poród. Potem zostały same nasilające się bólei wtedy już byłam pewna . Przez dwa tygodnie miałam bóle przepowidające, zawsze wieczorem-takie lekkie skurcze.
- Zarejestrowany: 12.10.2010, 12:59
- Posty: 1642
Ja w nocy w domu i były to wymioty, bóle, rozwolnienie. I nie wiedziałam do końca, czy to zatrucie, czy poród. Potem zostały same nasilające się bólei wtedy już byłam pewna . Przez dwa tygodnie miałam bóle przepowidające, zawsze wieczorem-takie lekkie skurcze.
O rany, to współczuję! Pierwszy raz się spotykam z takimi objawami.
Czyli żadna z nas tak naprawdę nie miała przygód związanych z poczatkiem porodu :)
- Zarejestrowany: 29.07.2010, 10:27
- Posty: 1025
mnie bole zlapaly o 4 rano i w ogole spac ani lezec nie moglam a nie wiedzialam co mi jest myslalam ze od czekolady brzuch mnie boli bo dzien wczesniej jadlam i do rana przesiedzialam na fotelu bo tam mnie nie bolalo, rano jak wszystcy wstali poszlam do lazienki i zobaczylam krew, powiedzialam mamie a ta kazala mi sie myc, skurcze mialam co 5 minut i pojechalismy do szpitala o 9:40 przyjmowali mnie na izbie przyjec polozna mnie zbadala to mialam 3cm rozwarcia pozniej przez godzine lezalam pod KTG w koncu dali mi pochodzic to najwygodniej mi bylo siedziec na worku sako i tak do 13 siedzialam i znowu mnie wzieli na KTG i dostalam mocnych skurczy ze az sie darlam na caly oddzial o 14 odeszly mi wody to krzyczalam ze sie posikalam bo nie wiedzialam co to i o 14:25 urodzilam
Termin porodu z synem mialam na 15lipca - urodzilam 1sierpnia po wymuszeniu skurczy dwiema kroplowkami.
Corka przyszla na swiat dwa dni przed terminem z usg, rankiem mialam lekkie skurcze, pobolewal mnie brzuch jakos inaczej i odchodzil czop - czulam, ze mala juz pcha sie na swiat;-)Spokojnie zawiozlam syna do szkoly, bole juz byly silniejsze kolo poludnia, a ja ze jeszcze nie pora do szpitala...Po 15tej malego odebralam ze szkoly, przyjechali rodzice aby synem sie zajac a mnie odwiezli do szpitala.Bole juz wowczas byly mega. Gdy polozna mnie zaczela badac rozwarcie mialam na 7 wiec porod raz dwa sie zaczal.O 21 tulilam corke!
- Zarejestrowany: 19.01.2011, 10:14
- Posty: 454
Ze mną to było tak... Termin miałam na 24 marca, dzień minął i nic, CISZA. Byłam pewna ze przechodzę i za jakieś dwa tygodnie urodzę. No ale od 26 marca zaczęłam miewać nieregularne skurcze, myślałam pewnie przepowiadające. Tak samo było w niedzielę 27, juz od samego rana dawały mi się we znaki...Pojechałam z mężem i córcią do Kościoła, a później poszliśmy jeszcze na długi spacer.Byłam pewna ze nic jeszcze się nie zacznie;) Lecz "regularna" akcja, ku mojemu zaskoczeniu, rozpoczęła o 23. Skurcze najpierw co 10-15 min, później coraz częściej co 5 a nawet co 3 minuty... Wiedziałam, że niebawem urodzę... Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, a to było ok. 3 nad ranem ;) , ubrałam się, obudziłam męża i zaalarmowałam, że się zaczęło i że czas jechać do szpitala. Na oddział przyjmowali mnie o 4:30 ( 4 cm rozwarcia) , a o 14:20 w poniedziałek na świat przyszedł mój synek. Ps. wspaniałe wspomnienia.