Tak jakoś nasunęło mi się to pytanie. Jestem już duuużą córką. I ciągle towarzyszy mi się dziwne uczucie braku miłości matczynej. Inaczej odbierałam tę miłość jako dziecko a inaczej teraz. Mieszkamy razem i ja czuję się ( nie bez powodu) jak służąca hrabianki. Mama ma w stosunku do mnie stosunek roszczeniowy. Spotęgowany jeszcze faktem konieczności mieszkania ze mną. Ale sama do tego dążyła. Teraz po kilku latach życia( bo jednak nie umarła) ma o to do mnie pretensje i czesto wypomina, że zrobiła błąd. Mieszka ze mną na własne życzenie. Jest zadziorna i kłótliwa. A ja milcząca wychowana w ślepym posłuszeństwie. Nie powiem zbuntowałam się w wieku 50 lat. I mimo swojego wieku czuję się niekochana.
Dlatego robię wszystko inaczej niż moja mama. Kocham swoje dzieci równo. Pomagam córce bardzo w jej nielekkim życiu i wychowywaniu wnuczek. całe szczęście, że jestem na emeryturze, mam więc dużo czasu a mało pieniędzy. Ale nadrabiam to chyba wszystko zaradnością i gospodarnością.
I już sama nie wiem czy moje uczucie do Mamy to szacunek, miłośc czy tolerancja?
Bardzo chciałabym aby to była wielka miłośc i aby odejście mojej mamy było dla mnie wielkim bólem i stratą a nie ulgą.
A tego nie jestem pewna.
W życiu różnie bywa, może to mama mnie przeżyje. Jak ona to odbierze? Czy będzie płakać po córce czy po opiekunce.