Byłam młoda miałam (dla jednych zaledwie, dla innych w sam raz) 22 lata. Miałam chłopaka, którego kochałam, studiowałam-byłam na 3 roku studiów licencjackich. Życie stało przede mną otworem, do studiów licencjackich miałam dorobić jeszcze 2 letnie studia magisterskie, po nich miałam podjąć dobrą pracę, później mieliśmy wziąć ślub, miało być sielsko-anielsko, jak to mówią. W planach były dzieci- marzyła nam się dwójka cudownych dzieci. Tak sobie żyliśmy jako młodzi, beztroscy niezależni ludzie. Oboje pracowaliśmy, powodziło nam się. Od jakiegoś czasu współżyliśmy bez zabezpieczenia-balansowanie na granicy ma swoje skutki, za które później ponosi się odpowiedzialność- jak napisałam tak się stało…
To był grudzień, ostatni rok studiów licencjackich-semestr zimowy. Powoli zbliżały się święta, ja odpuściłam wszystko totalnie, wrzuciłam na luz moje młode ,zabiegane życie i powiedziałam sobie czas zwolnić bieg. Wtedy nie wiedziałam- dziś wiem to wydarzyło się pomiędzy 8 a 15 grudnia. Zimowy wieczór, romantycznie spędzony razem, jak to dwoje młodych ludzi skonsumowaliśmy ten wieczór, jak należało. Nieświadomi niczego żyliśmy sobie tak beztrosko do 10 stycznia 2008 roku. W międzyczasie przeżyliśmy sylwestra-pamiętam że zrobiłam sobie porządny chrzest bojowy bo następnego dnia nie byłam w stanie wracać samochodem do domu-jednym słowem sylwester się udał…
Żyliśmy sobie z dnia na dzień- zaczęliśmy snuć plany na przyszłość, mąż przerwał studia i miał iść do wojska. Dzień 10 stycznia 2008 zapamiętam do końca życia-od pewnego czasu marudziłam jeszcze wtedy nie mężowi, że powinniśmy sobie zrobić dzidziusia, tak fajnie by było mieć takiego brzdąca. I właśnie tego dnia moje marudzenie, zrealizowało się. Byłam przed okresem, moje ciało zaczęło się dziwnie zachowywać jak nigdy dotąd przed tym dniem-piersi zmieniły kształt, stały się bolące i bardzo wrażliwe, okres spóźniał mi się, jak nigdy jeden dzień(wiem niektórym wyda się to zabawne ale mnie to już zaniepokoiło) i brzuch mnie zaczął boleć na 2 tygodnie przed okresem, do tego zmęczenie, zawroty głowy- to wszystko początkowo przypisałam mojej pracy i stresowi wynikającemu z jej charakteru. Tego dnia była jedna wielka gonitwa-mąż dowiedział się, że idzie do wojska a ja podjęłam decyzję o zakupieniu testu ciążowego-bo coś mi nie grało. Jechaliśmy autem a M. opowiadał, jak wygląda sprawa wojska-co, gdzie, jak, kiedy? Poprosiłam by wstąpił do apteki i kupił test ciążowy-trochę się chłopak zestresował ale zadanie wykonał…
Wchodzi do apteki i mówi „Poproszę test ciążowy” na co aptekarka zadaje pytanie ”jaki: drogi, tani, takiej firmy, takiej?”, na co M. odpowiada pani „Skuteczny” M. …wrócił do auta z testem, pojechaliśmy do domu, weszliśmy, poszłam do łazienki i powiedziałam sobie razie kozie wio robimy test. Test wykonałam zgodnie z instrukcją obsługi i czekam te przysłowiowe 5 minut… siedzę i widzę jak pojawia się jedna kreska, chwila niepewności jest i druga… wyszłam i pytam „co znaczyły dwie kreski?” M. mówił coś do siebie o wojsku a ja przeczytałam na opakowaniu 2 kreski oznacza że jesteś w ciąży. M. gada, gada i pyta „i co?” dałam mu test i opakowanie i zgadnijcie co się w tym momencie stało?
Tak, jak zarzekałam się, że jak będę w ciąży to będę skakała z radości i w ogóle będę przeszczęśliwa, a M. wręcz odwrotnie to życie zweryfikowało te dwie postawy-mnie siekło jakby obuchem dostała w głowę, milion myśli na sekundę, załamanie, jak my sobie poradzimy, Boże jestem w ciąży, co ja teraz zrobię? Nie mam pracy na stałe, a co ze studiami?...to M. wręcz przeciwnie miał na twarzy wielkiego banana, a gdyby nie uszy to uśmiech miałby dookoła głowy. Później powiadomiliśmy rodzinę, że we wrześniu pojawi się nowy członek rodziny- jedni przyjęli to z ogromną radością inni „trochę mniej" się ucieszyli.
Z perspektywy czasu jednak cieszę się, że stało się to tamtego grudniowego dnia. Dziś jestem szczęśliwą mamą wspaniałej córki i oczekuje drugiego maleństwa. Macierzyństwo to coś pięknego- ten etap w życiu nauczył mnie przede wszystkim co to znaczy bezgraniczna miłość, że posiadam osobę dla której mam sens istnienia i życia, mam kogoś za kogo odpowiadam i dla swojego dziecka jestem najważniejszą osobą w życiu. Także nauczyłam się cierpliwości i pokory do życia- dziś pomimo, że mam tylko 25 lat jestem stonowaną osobą i odpowiedzialną, która nauczyła się bezwarunkowej miłości i otrzymała najpiękniejszy i bezcenny skarb od Boga dziecko swoje własne. Tak właśnie wpłynął na mnie fakt nieplanowanego tak wcześnie macierzyństwa ale widocznie los tak chciał, że miałam zostać mamą.