Czy rodzina i przyjaciele wspierali Was w tej decyzji?
Dagmara Weinkiper-Hälsing: Tak, zawsze mogłam liczyć na wsparcie naszej rodziny, nie zawsze natomiast chciałam z niego korzystać. Bolało mnie współczucie i bezsilność moich bliskich. Moja rodzina nie należy do rodzin konserwatywnych, nie należą do nich również moi przyjaciele. Mama jest lekarzem. Z domu wyniosłam wiarę w człowieka, w postęp nauki i medycyny, ale także umiejętność samooceny, zdolność do samodzielnego podejmowania decyzji, do analizy.
Dla nas i naszego otoczenia było jasne, że jesteśmy chorzy a in vitro jest dla nas szansą na wyleczenie. Szczerze mówiąc oburza mnie nieczułość z jaką wypowiadają się ludzie sugerujący, że in vitro nie jest metodą leczenia, bo pary po urodzeniu dziecka nadal zostają niepłodne.
Dla mnie leczyć znaczy - przywracać do zdrowia. Nie byłam, nie byliśmy zdrowi. Nie chciałam się spotykać z innymi ludźmi, szczególnie z tymi, którzy już posiadali rodzinę. Nie potrafiłam solidnie wykonywać swojej pracy, która wymagała ode mnie koncentracji i zaangażowania, nie robiłam zakupów w ciągu dnia, bo w sklepach za dużo było szczęśliwych rodzin, na wczasy zarezerwowaliśmy hotel dla gości bez dzieci, nie chodziłam do parków w dni wolne, nie potrafiłam uczestniczyć w świętach rodzinnych bez lądowania w toalecie w spazmach płaczu. Stałam się społecznym odludkiem a jestem osobą bardzo towarzyską...
Nie potrafiłam żyć, nie chciałam żyć bezdzietna. Czy ten stan uważa się za normalny? Czy moje zachowanie nie było jednym z objawów choroby jaką jest niepłodność? Mówi się, że 70% par po dwóch latach bezskutecznych starań o ciążę popada w depresję. Niepłodność jest chorobą, której wyleczeniem jest urodzenie dziecka! Jeżeli leczyć znaczy przywracać zdrowie, to ja w swoim imieniu odpowiem -jesteśmy wyleczeni ja i mój mąż. Przywrócono nam zdrowie. Jesteśmy rodzicami, jesteśmy szczęśliwi. Kombinacja mojego PCOS (zespół wielotorbielowatych jajników) oraz bardzo słabe wyniki nasienia męża nie dawały nam szansy na naturalną ciążę. A bycie matką z policystycznymi jajnikami nie utrudnia mi życia…