Autor zdjęcia/źródło: Sxc.hu - zdjęcie jest tylko ilustracją do artykułu
Pierwsze Wigilie z Młodym – zarówno ta kiedy był jeszcze w brzuchu jak i ta kiedy był już z nami przebiegły pod znakiem gwaru i tłumu gości. Zapraszaliśmy do nas całą rodzinę by wspólnie w kilkunastoosobowym gronie spędzić ten dzień. W tym roku po raz pierwszy spędzimy Wigilię sami w trójkę. I bardzo się z tego powodu cieszymy. Bo to wszystko co wiąże się z tradycją tego dnia będzie tylko dla nas.
Choć całe życie choinkę ubierało się w moim domu dopiero w Wigilię my postanowiliśmy trochę zmienić tę tradycję. I nie tylko tę. Choinka pojawi się już w niedzielę przed Wigilią. Będzie kolorowa i piękna – choć sztuczna i niezbyt wysoka.
Cóż… mając kota w domu nie można sobie pozwolić na wszystko co się chce. Doświadczenie nauczyło nas, że jeżeli chcemy mieć spokój przez święta to niestety nie ma u nas miejsca ani na choinkę ciętą stojącą w stojaku z wodą, ani na taką w doniczce. Bo nikomu nie uśmiecha się pilnować Enka by nie łowił igliwia lub by nie zakopywał myszek w ziemi. Tak więc stawiamy na choinkę sztuczną, co nie znaczy że mniej piękną czy mniej świąteczną.
A jako, że choinka w Wigilię już będzie ubrana to nie pozostanie nam nic innego jak tylko przygotowywać się do wieczerzy. W tym dniu nie wychodzimy z domu, nie robimy zakupów… i tak jest dużo do roboty. Wyniosłam z domu rodzinnego takie przeświadczenie, że nic co ląduje w święta na stole nie powinno być „sztuczne”. I robię to sama. No dobra… przy pomocy Małżonka :))))
Jako, że w moim domu i w domu mojego Małżonka tradycje dotyczące potraw wigilijnych są trochę inne od kilku lat staraliśmy się wypracować kompromis i w końcu stworzyliśmy naszą rodzinną tradycję. Jest coś od Niego, coś ode mnie i są nowe potrawy, które sami wymyśliliśmy.
Są więc dwie zupy – grzybowa z suszonych grzybów na masełku i barszczyk z uszkami, które samodzielnie lepię. Jest też karp i inne ryby pieczone w piekarniku, bo oboje wolimy zdrowsze jedzenie i nie lubimy bawić się w smażenie. Jest kapusta z grochem i kompot z suszu. Będą też śledzie w grzybach, tatar z łososia wędzonego, ryba po grecku, wino czerwone wytrawne i chleb, którego nie powinno nigdy zabraknąć na naszym stole. Oraz opłatek.
Stół będzie odświętnie przybrany, przykryty obrusem pod którym wyląduje sianko. Będą paliły się świece. Będzie odświętna zastawa i miejsce dla kogoś kogo z nami nie ma… takie które będzie czekało na zbłąkanego wędrowca. I będziemy my w świątecznych strojach.
Gdy już zapadnie zmrok i może na niebie pojawi się pierwsza gwiazda staniemy przy stole. Małżonek jako głowa rodziny odczyta urywek Biblii, a potem razem odmówimy modlitwę i podzielimy się opłatkiem. Młody pewnie zje cały razem z Enkiem. W tle będą leciały kolędy. I zasiądziemy do wspólnego stołu by skosztować tego co razem przygotowaliśmy. Tradycyjnie trzeba spróbować wszystkiego. I nie wolno odchodzić od stołu dopóki wszyscy nie skończą.
A gdy już będzie po wieczerzy uchylimy okno by mógł przez nie wlecieć Aniołek i podłożyć prezenty pod choinką.
My zbierając naczynia po kolacji wyjdziemy wszyscy do kuchni. W końcu Aniołek też potrzebuje trochę intymności. A potem będzie otwieranie prezentów. I radość. I kolędowanie. I telefoniada z innymi członkami rodziny. Będzie pięknie i tak jak sobie to wymarzyłam… te nasze pierwsze tylko NASZE święta.
A kolejne dni? Wtedy będzie czas na rodzinę, odwiedziny i „toksyczny opłatek” – w tym roku pewnie w szpitalu bo jedna z nas na pewno nie wyjdzie na święta do domu. Dlatego święta i my przyjdziemy do Niej.
Przy okazji chciałabym teraz życzyć Wam wszystkiego co najlepsze. Niech te święta będą prawdziwie rodzinne – niezależnie od tego z kim i gdzie przyjdzie Wam je spędzić. Niech będzie magia i miłość. Odpocznijcie od codzienności i naładujcie akumulatory tym wszystkim co daje nam te kilka magicznych dni w roku. Wesołych Świąt.
skleciła Kaśka K. (mama Tymka)