Opublikowany przez: ULA 2013-10-30 11:23:08
Termin mojego porodu został wyznaczony przez lekarza prowadzącego na 11 września. Tego dnia chodiłam sobie spokojnie po mieście, nie czując niczego, co mogłoby wskazywać na to, że to już. Kolejnego dnia również. 13 września lekarz kazał mi zostać w szpitalu, a ja dalej miałam się dobrze. Pierwszej nocy w szpitalu przywieziono dziewczynę, była bardzo szczęśliwa, że zostanie mamą. Tej samej nocy okazało się, że poroniła. Płakałam. Wtedy ogarnął mnie ogromny strach.
Codziennie odbierałam telefon z pytaniem, czy już urodziłam. Na początku śmieszyło mnie to. Ale z każdym kolejnym dniem byłam coraz bardziej zdenerwowana. Krzyczałam do telefonu: "Nie! Jak urodzę to sama dam znać!" Z tego wszystkiego nawet płakałam. Chciałam mieć to już za sobą, a tu nic i nic. 19 września zaproponowano mi kroplówkę na przyśpieszenie porodu.
Leżałam cierpliwie, czekałam aż coś się w końcu wydarzy i jak myślicie? No kurczę nic! 20 września po południu przyszła do mnie moja mama, która za chwilę miała iść na wywiadówkę do mojego młodszego brata. Chwilę potem przyszła również moja ciocia. Potem do naszego grona dotarł mój brat ze swoją rodziną. Bardzo mnie denerwowali swoimi pytaniami i komentarzami. Chodziłam ciągle do toalety, bo myślałam, że muszę skorzystać, ale nie musiałam. Skarżyłam się położnej, obejrzała mnie, sprawdziła i stwierdziła, że nic nie widać... Mama musiała już wyść. Mówiła, że za godzinkę jeszcze przyjdzie.
W drzwiach wyjściowych minęła się z moim mężem i dwiema moimi przyjaciółkami. W tym samym czasie mnie zaprowadzono na salę porodową. Tłum moich gości nie odpuścił i stali tuż za drzwiami :) Lekarz poinformował ich, że mogą pójść do domu, bo poród na pewno potrwa całą noc. Oni jednak czekali zawzięcie. Po pół godziny leżenia, zaczęłam zwijać się z bólu. Za drzwiami słyszałam głosy moich bliskich:"Rodzi! Zaczęło się! Alutka kochamy cię! Dasz radę!" :) To miłe, ale nic mi nie dawał ich doping. Przyszła położna i zaczęłam rodzić.
Z późniejszych opowiedzi moich bliskich wiem, że nieźle ich nastraszyłam. Usłyszeli już płacz dziecka i nagle cisza... To był moment, kiedy solidnie parłam i poczułam, że prawie mdleje. Zabrakło mi tchu, poczułam mrowienie w głowie i prawie nic nie widziałam oprócz jakichś plamek. Po chwili odzyskałam troszkę sił i ostatni raz mocno się wysiliłam. Jest! Jest moja córka :) Położna pokazała mi maleństwo po czym szybko ją zabrała. Zaraz potem poszła z moją córką do czekających na korytarzu.
Wszyscy się z nia przywitali, świeża babcia i tatuś ucałowali "stworzonko", które minę miało jakby było obrażone na cały świat :) Kiedy oni cieszyli się widokiem mojego maleństwa, ja cierpiałam :) Położna mnie szyła. To był najgorszy ból z całego piętnastominutowego porodu. Czułam ukłucia igły w najczulszym miejscu :) Mój poród zakończył się o 18.25. Wszyscy mi pogratulowali i się rozeszli. Zostałam z moim mężem.
Dwie godziny musiałam leżeć na łóżku porodowym. Bleee! Dłużyło się i dłużyło. Po 20tej mogłam już pójść na salę poporodową. Tam czekałam i czekałam, aż przyniosą mi moją córeczkę. Jednak nikt nie przychodził. Około 21wszej poszłam zapytać, czy mogę moje maleństwo, położna powiedziała, że za chwilę. Dalej czekała,. Około 21.30 znowu poszłam zapytać. Nie mogłam się doczekać :) Znowu zbyła mnie że za chwilę. Zaczęłam się denerwować, że może coś nietak, że może coś się stało...
O 22giej poszłam już zdenerwowana i poprosiłam jeszcze raz i w końcu poskutkowało. Położna przyniosła moją małą gwiazdeczkę :) To było najcudowniejsze uczucie na świecie. Patrzeć na cząstkę siebie i męża nosek na malutkiej buźce :) Moja radość koiła nawet bolące poporodowe miejsca :) Nie czułam nic. Chodziłam, siedziałam, jakby nic się nie stało.
Następnego dnia lekarze i pielęgniarki przychodziły do mnie i się śmiały: "Pani to jest stworzona do rodzenia dzieci. 15 min. i po sprawie. Gratulacje".
Teraz sama się z tego śmieję, ale ile nerwów i stresu było, to było :)
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
madziula2011mk 2013.11.07 14:28
Jak mogę oddać głosik na ten artykuł?
Sonia 2013.11.07 09:45
No z taką obstawą to rodzić można:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.